"Chcę do nieba. Leningrad Łódź" w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Sandra Kmieciak w Teatraliach.
Nie przejechałam nigdy Polski wzdłuż i wszerz, więc nie będę sprzeczać się, gdy ktoś mi powie, że istnieje miejsce, gdzie muzyka Leningradu zabrzmiałaby bardziej dosadnie i adekwatnie do anturażu niż w Łodzi. Wątpię w to jednak. Tutaj brzmi dobrze i swojsko, nawet podniesiona do rangi sztuki wysokiej, przeniesiona na deski Teatru Nowego. Wystarczy po wyjściu z Teatru udać się w stronę ulicy Gdańskiej, Żeromskiego, Lipowej, lub w odwrotnym kierunku - na Wschodnią, Włókienniczą, Jaracza, czy też na północ - na Limanowskiego, Legionów, okolice Bałuckiego Rynku. Mogę tak wymieniać jeszcze długo, ale nie zmieni to faktu, że słowa nie opiszą tamtejszego klimatu. Klimatu zapuszczonych, brudnych, wilgotnych podwórek z bawiącymi się na nich dziećmi, które od tych ze zdjęć z okresu międzywojennego, odróżniają tylko koszulki z niegdyś kolorową Hello Kitty. Klimat osiedlowych sklepów monopolowych ze stałą klientelą, okupującą je już od ś