Jedno trzeba powiedzieć od razu. Erwin {#os#5686}Axer{/#} wystawił "Miłość na Krymie" na scenie, która się do tego nie nadaje. Ktoś powie słusznie, że scena przy Mokotowskiej do mało czego się nadaje, a przecież powstają tam dobre przedstawienia, ale ja pozostanę przy swoim zdaniu. W Teatrze Współczesnym, przy szczęśliwym pomyśle, łatwiej pokazać "Juliusza Cezara" niż "Miłość na Krymie", bo w tej "komedii tragicznej" poczucie obecności natury i rozległości przestrzeni jest konieczne. Morze jest stałością, wiecznością, przeciwieństwem zmienności ludzkich losów i pewnie także ułudą wolności. W finale z morza wyłania się Tatiana, a inni w morze płyną "Lewiatanem". W przedstawieniu Teatru Współczesnego ci, którzy idą na pokład, wychodzą z sali przez małe, awaryjne drzwiczki, bo morze ("umówmy się") jest na widowni, więc, co najwyżej można się zapatrzeć "w siną jego dal". A ponadto jak przedstawić długi upływ czasu w tej samej p
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 6