EN

1.11.2008 Wersja do druku

Rapsodia niemiecka

Słabo nagłośniony w mediach, nienależycie wypromowany przez Teatr Wielki, przyjazd Petera Steina i tak brzmiał sensacyjnie, przynajmniej dla tej garstki widzów, która z repertuaru dowiedziała się o tym wydarzeniu. Jeden z największych reżyserów teatralnych na świecie, twórca dwudziestodwugodzinnego spektaklu w Hanowerze, osobiście czytał fragmenty "Fausta" do muzyki kompozytora tamtej wielkiej, obrosłej wieloma mitami, inscenizacji. Puste krzesła na niewielkiej przecież widowni Sal Redutowych źle świadczyły nie tylko o działalności Działu Promocji Opery Narodowej. Wiele też mówiły o polskich potrzebach i przyzwyczajeniach związanych ze sztuką. "Czytam jak reżyser aktorowi, by ten wiedział, co grać". Ten autokomentarz najtrafniej oddaje specyfikę projektu Petera Steina. Ta recytacja, chwilami melorecytacja, przechodząca nawet w zaśpiew, wreszcie w śpiewne zawodzenie, to mistrzowski szkic, zarys, skondensowana próba otwarta dla publiczności. Poka

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rapsodia niemiecka

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 11

Autor:

Michał Mizera

Data:

01.11.2008