"Raj utracony" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Daniel Cichy w Tygodniku Powszechnym.
Kiedy w XX w. nasiliły się modernistyczne tendencje w sztuce, duchowość chrześcijańska stała się wartością wstydliwą, a po wschodniej stronie żelaznej kurtyny - ideologicznie niepożądaną. Spod piór awangardzistów w latach 50. i 60. zaczęła wychodzić muzyka światopoglądowo neutralna. Gdy więc Krzysztof Penderecki, najbardziej wówczas progresywny z polskich twórców, komponował "Stabat Mater", "Pasję wg św. Łukasza", "Jutrznię", "Magnificat" zachodni odbiorcy traktowali to jako świadectwo egzotyki polskiego katolicyzmu. Okazało się wszakże, że przywiązanie Pendereckiego do tradycyjnych wartości objawiało się nie tylko w doborze tematów, ale i w odważnym wspominaniu muzyki historycznej, przez co coraz częściej nazywano twórcę koniem trojańskim awangardy, który zdradził młodzieńcze ideały i ułożył się z filharmoniczną publicznością. Areną spektakularnego konfliktu między krytyką a kompozytorem stał się w latach 70. "Raj utraco