Polska premiera "Raju utraconego" Krzysztofa {#os#5776}Pendereckiego{/#} to dowód na to, że utwór sceniczny pisany w zaciszu kompozytorskiego gabinetu jest w gruncie rzeczy jedynie szkicem. Dopiero inscenizatorzy nadają mu konkretny kształt, niekiedy tak sugestywny, że dzieło zrasta się nierozerwalnie ze swym teatralnym obrazem. To prawda, że Penderecki, który często kłóci się z realizatorami, tym razem dał im dużo swobody. "Raj utracony" to właściwie nie opera, lecz oratorium. Akcja jest tu statyczna, opierająca się na kilku powszechnie znanych zdarzeniach. I przecież nie chodzi o to, by przedstawić, jak Ewa została skuszona jabłkiem, ale by ukazać Piekło i Raj, Dobro i Zło, Grzech i Śmierć. Ta inscenizacja momentami przytłacza widza swym rozmachem i monumentalizmem. Niemal wszystkie możliwości techniczne warszawskiej sceny zostały wykorzystane. Bohaterowie fruwają i zapadają się pod ziemię i nie są to jedyne niespodzianki sp
Tytuł oryginalny
Raj ciekawszy od piekła
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 273