Niedawny laureat Nagrody Nobla, Samuel Beckett, staje się już powoli - podobnie jak inny wielki francuski pisarz awangardowy obcego pochodzenia Ionesco - klasykiem światowej dramaturgii. Jego "Czekając na Godota" czy "Końcówka" zajmują we współczesnej literaturze teatralnej podobnie poczesną i ugruntowaną pozycję co ionescowska "Lekcja", "Łysa śpiewaczka" lub "Krzesła"... Powoli do tych "klasycznych" wręcz utworów Becketta dołączają się i "Radosne dni", które po słynnej paryskiej prapremierze sprzed lat blisko 10 obiegły sceny całej zachodniej Europy, nigdzie chyba nie osiągając w teatrze takich wyżyn artystycznych, jak w pierwszej realizacji - znakomitej pary aktorskiej Madeleine Renauld i Jean Louis Barrault. Trafiły "Radosne dni" i do Krakowa. I choć z recepcji wielu zawiedzionych widzów, oczekujących po spektaklu, noszącym tytuł "Radosne dni" i "Komedia", pogody i wesela, okazuje się, że trafiły przed czasem - jest rzeczą bezsporną i oc
Tytuł oryginalny
Radzę powrócić!
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 86