RZECZY małe też cieszą. Pisanie o wielkiej dramaturgii,o klasykach teatru i wizjach reżysersko-inscenizacyjnych jest zajęciem w sposób oczywisty wdzięcznym, bo przecież i znajomość tekstów większa, i wiedza o autorach, i w radiu można usłyszeć, i w tv zobaczyć... Natomiast pisanie o kimś i o czymś, co poza wąskim kręgiem ludzi-profesjonałów jest nieznane, nastręcza pewne trudności; albo raczej obowiązki, które polegają przede wszystkim na przekazaniu informacji biograficznej i wyjaśnieniu - w miarę możliwości - tajemnicy powodzenia lub klęski przedstawienia. W przypadku radomskiej Inscenizacji "Gałązki rozmarynu" Zygmunta Nowakowskiego mamy do czynienia z dramatem dość miernym, ale z dobrą, konsekwentną i przemyślaną inscenizacją (reżyseria zespołowa - też ewenement), w której wykorzystano sensownie i funkcjonalnie sprzęt elektroniczny dla wzbogacenia samego spektaklu. Powstaje więc pytanie podstawowe: co sprawi�
Tytuł oryginalny
Raduje się serce, raduje się dusza...
Źródło:
Materiał nadesłany
Przemiany nr 4