"Myślę, że Kordian najbardziej walczy o samego siebie, a narracje polityczne i historyczne, które wiszą w powietrzu, służą mu jedynie za stelaż, kostium jego działań". Najnowsza premiera na deskach Teatru Wybrzeże to inscenizacja dramatu Juliusza Słowackiego "Kordian" w reżyserii Adama Orzechowskiego. O tym, o co walczy bohater spektaklu, opowiada dramaturg Radosław Paczocha.
Przemysław Gulda: Czy "Kordian" czytany dziś ma siłę i emocje, czy już tylko, parafrazując Gombrowicza, "zachwyca, choć nie zachwyca"? Radosław Paczocha [na zdjęciu]: Według mnie dramaturgia romantyczna ma ogromną siłę i emocje, które są jak wulkan, czasami uśpiony, ale za to zawsze gotowy do wybuchu. "Kordian" sięga do samego jądra polskich emocji, jest gorący, drażniący, arcypolski. Może nie jest tak, że wszystkie poruszane przez Słowackiego tematy i problemy przetrwały próbę czasu, nie wszystkie zapisane tam spory są dziś dla nas czytelne, ale najważniejsze arcypolskie, a nierzadko też egzystencjalne pytania tam są. Małgorzata Dziewulska, moja profesor ze szkoły teatralnej, powtarzała nam, że dramaturgia romantyczna potrzebuje dodatkowych okoliczności społecznych i politycznych, by ujawnić całą swoją moc. Tak było na przykład ze słynnymi "Dziadami" w 1968 roku. Dlatego my, twórcy, musimy wiedzieć, po co sięgamy dziś po takie dramat