- Nie da się napisać niczego dobrego, jeśli nie piszemy "od siebie". Nie sposób poważnie traktować czytelnika (wszystko jedno: dziecka czy dorosłego) i mówić do niego o czymś, co nas samych nie obchodzi. Gdy człowiek zaczyna być w minimalnym stopniu osobą, należy z nim rozmawiać tak poważnie, jak to tylko możliwe, i jednocześnie tak nie na serio, jak nie na serio jest wiele zdarzeń naszego życia - mówi MACIEJ WOJTYSZKO, reżyser, pisarz i dramaturg.
Andrzej Franaszek: Jak należy pisać dla dzieci? Maciej Wojtyszko: Zdradzę panu głęboko ukrywany sekret: właściwie nigdy nie pisałem dla dzieci. Kończąc studia w Łodzi, byłem śmiertelnie zakochany w swojej przyszłej żonie, która mieszkała i studiowała w Poznaniu. Postanowiłem pisać do niej listy - tak powstał "Fikander i Malwinka", "Zwierzątko Mojej Mamy" i kilka innych opowiadań. Oczywiście był w nich pewien zamysł pisarski - chciałem, traktując to nie do końca serio, stworzyć rodzaj uniwersalnych i zabawnych bajeczek. Żona była osobą na tyle praktyczną, że radziła mi je przepisać i zanieść do Naszej Księgarni, gdzie trafiłem na Mieczysława Siemińskiego, który stał się dla mnie postacią opatrznościową, bo o literaturze dla dzieci potrafił myśleć w sposób nowoczesny w czasach, gdy w Polsce nie było jeszcze np. "Muminków". Wyszła więc "Bromba" i przeżyłem chwilę głębokiej satysfakcji, widząc, jak Krakowskim Przedmieściem