Tuż przed Nowym Rokiem specjalną rezolucję w sprawie dyrektora Starego raczyła wydać zbiorowość radnych małopolskiego sejmiku. Owszem, można by się pukać w czoło, bo co ma sejmik do sceny narodowej i oceny jej działalności? Ale że niezbadane są ścieżki politycznych interesów i partyjnych układów, lepiej dmuchać na zimne i apelować do ministra Bogdana Zdrojewskiego, by się nie dał wciągnąć w ten krakowski kociokwik - pisze Piotr Mucharski w Tygodniku Powszechnym.
Wśród wigilijnych życzeń dla Małopolski (lista nie była długa) Grzegorz Lipiec, szef tutejszej Platformy Obywatelskiej i radny sejmiku małopolskiego, wymienił zabranie ze Starego Teatru dyrektora Jana Klaty. Poszłoby to w niepamięć, bo nikt w Krakowie nie postrzega przewodniczącego jako teatralnego konesera. Okazuje się jednak, że wypowiedź była przejawem szerszego polityczno-artystycznego wzmożenia: tuż przed Nowym Rokiem specjalną rezolucję w sprawie dyrektora Starego raczyła wydać zbiorowość radnych małopolskiego sejmiku. Jak podaje "Gazeta w Krakowie", na trzydziestu dziewięciu radnych piętnastu było nieobecnych, szesnastu poparło rezolucję, czterech było przeciw, czterech wstrzymało się od głosu. Dwóch radnych przyznało, że... widziało sztuki Klaty. Ale i tak w apelu do ministra kultury napisano, że działania artystyczne w Starym "wymierzone są w poczucie przyzwoitości, normy etyczne i normy współżycia społecznego". Owszem, można by