EN

28.11.1957 Wersja do druku

Racine nieoczekiwany

"Jest tutaj młoda dziewczyna bardzo zgrabna i o zachęcającej figurce. Widywałem ją zawsze tylko na pięć lub sześć kroków i uważałem za bardzo piękną. Płeć jej wydawała mi się wdzięczna i olśniewająca, oczy wielkie i o pysznej czerni, gors i wszystko inne, co dosyć swobodnie odsłaniają w tym kraju, doskonałej białości. Myślałem o niej zawsze w sposób dość czuły i bliski zadurzenia, ale widywałem ją tylko w kościele, bo jak ci już pisałem, większym jeszcze jestem samotnikiem, niż mi to doradzał mój kuzyn. W końcu postanowiłem zobaczyć, czy nie zmyliło mnie wyobrażenie, jakie miałem o niej i skorzystałem z pierwszej godziwej okazji. Podszedłem i zagadnąłem ją, ale jak tylko otworzyłem usta i przyjrzałem się jej bliżej, nie mogłem wymówić już ani słowa. Zobaczyłem na jej twarzy kolorowe plamy, jak gdyby świeżo wyszła z choroby i to natychmiast odwróciło moje myśli. Prawdę mówiąc, musiałem spotkać ją w którymś z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Racine nieoczekiwany

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd Kulturalny nr 48

Autor:

Jan Kott

Data:

28.11.1957

Realizacje repertuarowe