Ostatni obraz w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie to ogromne zdjęcia z pogromu kieleckiego z 1946 roku. Widać na nich samotną kamienicę, ludzi stojących pod murem i zwłoki na ciężarówce. Ogląda się ten obraz po przejściu czterech pięter wypełnionych dokumentami Zagłady. W polskiej sztuce to tragiczne wydarzenie przez pół wieku otoczone było milczeniem. Nikt dotąd nie odważył się mówić o polskim antysemityzmie tak otwarcie, jak zrobił to kielecki poeta i dramaturg Andrzej Lenartowski w opublikowanej w 1991 roku sztuce "Spotkamy się w Jerozolimie". "Bij Żyda! Bij parcha! Za krew chrześcijańską! Za Pana Jezusa! Polska dla Polaków!" - krzyczy w jego dramacie tłum, który 4 lipca 1946 roku zamordował 42 Żydów ocalałych z Holocaustu, w tym dzieci. Na wieść o pogromie opuściło kraj 100 tys. Żydów. W tej sztuce ani razu nie pada słowo Kielce, mówi się o "gównianym miasteczku". Nie jest to dokumentalny zapis wydarzeń, lecz osnuty na
Tytuł oryginalny
Rachunek sumienia
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza Nr 80