- Chciałbym powiedzieć coś do krytyków. Często znajduję w ich tekstach, przy tej okazji [wydarzeń w Starym Teatrze], nazwisko Konrada Swinarskiego. Teza jest taka, że wolno współczesnemu reżyserowi prowokować, bo Swinarski też prowokował. A ja mam do krytyków pytanie: czy mogliby mi, jako fachowcy, porównać poziomy tych prowokacji? Bo ja ten poziom Konradowy znam, także z autopsji. I wiem, jaki to był poziom tej prowokacji. Czekam na odpowiedź - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Przebywał Pan przez ostatnie tygodnie w innym świecie, na planie swojego filmu, a tymczasem w Krakowie tyle się działo i dotyczyło teatru, z którego Pan wyrósł, czyli Starego Teatru. Już "wszyscy" się na ten temat wypowiedzieli. Pański głos też byłby tu oczekiwany... - Nie śledziłem tego tak dokładnie, aby uporządkować wszystkie etapy sporu i odnieść się do nich. Ale chciałbym powiedzieć coś do krytyków. Często znajduję w ich tekstach, przy tej okazji, nazwisko Konrada Swinarskiego. Teza jest taka, że wolno współczesnemu reżyserowi prowokować, bo Swinarski też prowokował. A ja mam do krytyków pytanie: czy mogliby mi, jako fachowcy, porównać poziomy tych prowokacji? Bo ja ten poziom Konradowy znam, także z autopsji. I wiem, jaki to był poziom tej prowokacji. Czekam na odpowiedź. Krytyk teatralny może to zrobić. Ma dostęp do dokumentów, do opisów przedstawień, może zobaczyć, jaka była wówczas krytyka, z jakich pobudek pisana, dlaczego