W związku z wydarzeniami w Narodowym Starym Teatrze rodzą się pytania dotyczące nie tylko samego konfliktu, ale też przyszłości tej zasłużonej dla polskiej kultury sceny. Warte zastanowienia jest również to, co właściwie oznacza dziś przymiotnik "narodowy" w nazwie teatru. O opinie zwróciliśmy się do kilku osób w ten czy inny sposób związanych z krakowskim życiem teatralnym - czytamy w Gazecie Wyborczej - Kraków. Mówią Anna R.Burzyńska, Tadeusz Nyczek, prof. Dariusz Kosiński i Edward Chudziński
Jest miejsce na eksperymenty Anna R. Burzyńska adiunkt w Katedrze Teatru i Dramatu Uniwersytetu Jagiellońskiego, redakcja "Didaskaliów", reżyserka - Niestety, w zespole Starego Teatru jest duża grupa aktorów, którzy marzą o tym. żeby... nie grać. Konsekwentnie odrzucają propozycje wszystkich reżyserów, bo ten za młody, ten za stary, ten za lewicowy, a ten za dużo używa muzyki w spektaklach i trzeba będzie podskakiwać. Gra na scenie koliduje z o wiele bardziej intratnymi zajęciami: grą w operach mydlanych, prowadzeniem promocji garnków podczas wycieczek do Lichenia. Naturalnie nie podoba im się, że ktoś chce ten stan rzeczy zmienić, i marzą o tym, żeby dyrektorem został ktoś im podobny, kto nie będzie od nich wymagał wysiłku i wychodzenia poza bezpieczny kokon nostalgicznego "ach, kiedyś to był piękny teatr, i świat, w którym nie było wojen, seksu ani głośnej muzyki". Myślę, że wzorem dla reszty zespołu NST powinna być odważna i uczciwa