"Pustynia" w reż. Łukasza Witta-Michałowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Dobrowolski w Odrze.
Świętym się nie rodzi. Świętym się umiera. I jeżeli w momencie śmierci ktoś jest uważany za świętego, zazwyczaj oznacza to, że jego życie byto wyjątkowe, niezwykle, naznaczone szczególnym doświadczeniem. Często też bywa, że późniejsze życie w świętości, czy dążenie do świętości, poprzedzone jest długim okresem błądzenia, poszukiwania, wewnętrznej szamotaniny. Takim przecież było życie św. Pawia z Tarsu, który jeszcze jako Szaweł, prześladowca chrześcijan, doznał objawienia w drodze do Damaszku, by dzięki temu wydarzeniu stać się najgorliwszym krzewicielem wiary chrześcijańskiej i organizatorem Kościoła. Również podczas podróży, we włoskim Spoleto, nawraca się Franciszek z Asyżu, późniejszy święty i założyciel zakonu. Późno nawrócił się, po przeżyciu zdecydowanie nieświętych lat, św. Augustyn z Hippony, który z wielkim żalem pisał w X księdze swoich Confessiones: Późno Cię limitowałem, Piękności ta