Historyjkę o ministrze romansującym z sekretarką posła opozycyjnej partii Ray Cooney wziął z pierwszych stron brytyjskiego "Suna". Niestety, w "Oknie na parlament" angielski komediopisarz sprzedaje również ideologię brukowców, według których politykę uprawiają wyłącznie ludzie nadpobudliwi seksualnie, a poziom pośladków wyznacza punkt widzenia spraw honoru i miłości.
Anegdota jest wątła. Minister (Jerzy Schejbal) już, już ma świntuszyć, gdy w oknie odkrywa "trupa". Wzywa na pomoc gamoniowatego sekretarza-maminsynka i zaczyna się gonitwa od fatalnego okna, które "uśmierca" kolejnych bohaterów, do szafy, od sypialni do hotelowego basenu. Ciało (Marek Feliksiak) staje się raz bratem ministra, raz bratem sekretarza, więc po kwadransie absurd unosi się już pod sufitem. Wojciech Pokora, reżyser spektaklu, nie zrobił nic, aby zatrzeć szmirowatość tekstu i na domiar złego poprowadził grę aktorów na granicy dobrego smaku. Zamaszyste gesty, ryki, tupoty i podskoki - jak to w farsie - bawią do czasu. W chwilach pauzy ze sceny zieje przerażającą pustką. Ronnie (Stanisław Melski) ściga Jane (Małgorzata Ostrowska), co chciała z ministrem. Pamela (Halina Skoczyńska) ściga George'a (Krzysztof Dracz), a George siostrę Foster (Halina Rasiakówna). Trudno się zatem dziwić, że gdy się nabiegają i natupią, nie mają siły na