Z niesmakiem przeczytałam ("Gazeta Dolnośląska" z 15.04.1994 r.) recenzję p. Leszka Pułki ze spektaklu "Okno na parlament". Oczywiście, nie chcę narzucać nikomu swojego zdania, które diametralnie różni się od oceny p. Pułki, jednak po przeczytaniu artykułu odniosłam wrażenie, że to właśnie jego autor próbuje to uczynić. Dziwi mnie pewność siebie, z jaką nazywa sztukę uznanego skądinąd na całym świecie twórcy Raya Cooneya - szmirą. A poza tym - to, co krytykuje recenzent w "Oknie na parlament", a więc "natłok wydarzeń" i niespodziewane zwroty akcji, niekoniecznie musi być uznane za jego wadę. Według mnie są to charakterystyczne cechy współczesnej farsy, która ukazuje życie z przymrużeniem oka i daje widzowi receptę na szczęście: nie trzeba bać się naturalności i własnych słabości. A natłok wydarzeń - to przecież nic innego, jak realny obraz naszego życia, które budują sprzeczności i zaskakujące zmiany. Gdyby spojrzeć na pos
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza: Gazeta Dolnośląska" nr 104