"Kram Karoliny" Michela de Gelderode'a to najnowsza premiera krakowskiego Starego Teatru na scenie przy Sławkowskiej. Mimo dobrej obsady, miłej dla ucha muzyki Stanisława Radwana i reżyserii Agnieszki Glińskiej, która niedawno interesująco zadebiutowała na tej samej scenie spektaklem "Niebo i piekło" według Prospera Merimee - tytułowy kram okazał się przeraźliwie pusty. W tekście sztuki mamy na pozór wszystko, co trzeba - przerażenie okrucieństwem naszego wieku, gorzką refleksję nad przemijaniem, fantazję (większość bohaterów to mówiące, chodzące i w dodatku krwiożercze manekiny) oraz szczyptę nostalgii za wdziękiem dawnego teatru, który reprezentują podstarzałe postaci komedii dell'arte. Spektakl rozpada się jednak na pojedyncze, nie mające większego związku z sobą etiudy, w których subtelną ironią popisują się Maria Zającówna-Radwan, Jan Guntner i Andrzej Kozak, czyli Colombina, Arlekin i Pierrot. O względy Marilyn Monroe
Tytuł oryginalny
Pusty kram
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 49