Reżyserzy sięgając po dramaty Czechowa często wpadają potem przy ich realizacji w pułapkę pastelowych nastrojów, malarskiej melancholii. Stąd już całkiem niedaleko, żeby z Czechowowskiej komedii wyrosła poważna tragedia z trupem w finale. Oczywiście takie interpretacje nie wykluczają dobrego teatru, ale wydają się one zbyt proste. Jerzy Jarocki, który ostatnio pokazał krakowskim widzom swojego "Płatonowa", zrealizowanego we wrocławskim Teatrze Polskim, zaproponował zupełnie inne spojrzenie na tę młodzieńczą sztukę Czechowa, która jest swego rodzaju "matecznikiem", jak często się powtarza, wszystkich późniejszych dramatów tego autora. To przedstawienie zaczyna się całkiem podobnie jak wyreżyserowany przez Jarockiego przed dwoma laty w Starym Teatrze "Ślub" Gombrowicza. Z czerni i pustki sceny punktowe światło wydobywa postać, w jej orbitę wchodzi potem następna i następna. Sceniczna rzeczywistość powoli się zaludnia, i choć wciąż przy
Tytuł oryginalny
"Pusty i brzęczący"
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 143