"Nora" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Magda Wójcicka w portalu Tutej.pl.
W tym spektaklu nie ma zbędnej ornamentyki, za to są ludzie i emocje, które ich zatruwają. Całość wypada może nie do końca przekonywająco, ale trzeba przyznać, że to realizacja z pomysłem. W sobotę miała miejsce premiera "Nory" Anny Augustynowicz. Wszystko jest tu ascetyczne: począwszy od scenografii, która sprowadza się do kilku szarych krzeseł, poprzez światło i muzykę, które są obecne tylko na zasadzie akcentów, po surową grę aktorską. Wszystkie te elementy powinny w sumie dawać efekt przytłoczenia, powinny uwydatniać - na zasadzie kontrastu - kłębiące się na scenie, długo skrywane emocje bohaterów. Tymczasem odnosi się wrażenie pewnej pustki. Nora, grana przez Katarzynę Bujakiewicz, jest, zgodnie z założeniami samego Ibsena, kobietą obsadzoną w pewnej roli: jest żoną i matką, właściwie marionetką w rękach swojego męża, a przy tym wszystkim w dużej mierze dzieckiem. Za każdym razem, gdy traci pewność siebie, siada po turecku