Pustka staje się poszukiwaniem wewnętrznej autonomii - o "Słońcu w kuchni" w reż. Marcina Brzozowskiego w Teatrze Nowym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.
Jarosław Iwaszkiewicz był podróżnikiem z zamiłowania. "Upajała mnie po prostu łatwość przenoszenia się ze środowiska z jednoczesnym zachowaniem stosunku człowieka podróżującego, to znaczy oglądającego otaczające życie jak jakiś olbrzymi spektakl. W tej teatralności podróży, moim zdaniem zawiera się największy jej urok, przemieniający ją w zjawisko artystyczne" - pisał w swoich wspomnieniach. Interesowała go sytuacja człowieka wyobcowanego, żyjącego wbrew sobie i wobec dwóch społeczności. Rodzimej, która istnieje jedynie w pamięci. Emigracyjnej, zawsze obcej, zewnętrznej. Powstały rodzaj zawieszenia towarzyszy bohaterce "Słońca w kuchni". Zdaje się być też punktem wyjścia dla spektaklu o tym samym tytule, który wyreżyserował Marcin Brzozowski w Teatrze Nowym w Łodzi. Kim jest w nim Ignasia? Polką poszukującą pracy. Historia jej tylko pozornie przypomina sytuację innych kobiet, które dziś wyjeżdżają za pracą, miłością, dla