"Wszystko jutro, czyli lalki wybawione" w reż. Mikołaja Mikołajczyka w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu.
Teatr opolski jest "staroświecki", a więc wielki, za duży na naszą skarlałą współczesność. Dzisiaj reżyserowi zadomowionemu na scenie małej, ciemnej i nijakiej trudno opanować taką przestrzeń. Jej ostentacyjna sztuczność zdaje się nie do zniesienia... Pozostaje ją zaakceptować. Scena "pusta", więc "ogromna". A ponieważ weszłam jako pierwsza "ogromna i pusta" wydaje mi się również widownia; obie zjednoczone na moment sterylnym, drażniącym, chłodnym światłem. Takim samym na wejście i - jak się okaże - na zakończenie. Nagie światło, obnażające mechanizmy teatru (kable, haki, plamy), bezlitośnie uświadamiające wspólną (materialną) przestrzeń sceny i widowni, zdaje się tym narzędziem panowania nad przestrzenią; to światło objawia, ale nie samo z siebie, ono ujawnia sztucznie - obnażając. Kiedy widzowie zapełnią pustkę swoją obecnością, spadną na nich z góry mocne dźwięki, twarde i bolesne jak rzucane w ciało kamienie, ostre