"Ocalonych" Edward Bond napisał w 1965 r. Dramat, jak wiele innych dzieł tego pisarza, wzbudził ostre protesty w Anglii. W Polsce nie został wtedy ani przetłumaczony, ani zagrany: obraz świata tam opisany najwyraźniej drastycznie nie mieścił się w ramach wrażliwości naszego odbiorcy. I z trudem mieści się w nim dziś, chociaż przykładów niewyobrażalnego okrucieństwa w dniu codziennym dostarcza i telewizja, i film - i po prostu życie. Bond portretuje ludzi, w których wychowanie, warunki życiowe i doświadczenia doszczętnie wypaliły zdolność do miłości i elementarnych ludzkich uczuć. Pustka po nich pozostała, boli portretowanych jak dziura po usuniętym zębie; zapiekając się w tym bólu ranią dodatkowo wszystkich wokoło i siebie samych, a jedynym, dostępnym na horyzoncie lekarstwem jest pogodzenie się z beznadzieją losu. Czy bóle angielskich "ludzi pustych" dopiero dziś stały się aktualne w naszym kraju? Może były zawsze, a tylko nie mówiła n
Źródło:
Materiał nadesłany
"Polityka" nr 43