Na Po "Burzy" Szekspira Agaty Dudy-Gracz przyszły tłumy. Ubiegłoroczna zwyciężczyni R@Portu (fenomenalny, dojrzewający z każdą kolejną odsłoną spektakl Kumernis, czyli o tym, jak świętej panience broda rosła) tym razem jednak rozczarowała. Po "Burzy" zachwyca oczywiście scenografią, dźwiękiem, ruchem, jednak zachwyt ten z minuty na minutę słabnie. Hipnotyzująca forma kruszeje pod naciskiem topornego słowa - początkowa błyskotliwość i drapieżność apokryficznego tekstu reżyserki stępia się i rozmywa na rzecz szeregów osobnych fraz, słabych i cichych. Najmocniejsze momenty spektaklu Dudy-Gracz to jego początek i koniec, klamra upleciona z najbardziej byle jakiej i przegranej odmiany naszej rzeczywistości. W otwierającej spektakl scenie Prospero (Zbigniew Ruciński) siedzi zrezygnowany w przestrzeni, która jest jakimś monumentalnym, poczwarnym zwielokrotnieniem smutnej polskiej "klasyki" - z poplamioną naklejkami meblościanką z wiórowej płyty,
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatralny.pl