EN

17.09.2007 Wersja do druku

Pusta forma

"Peer Gynt" Janiszewskiego to próba reinterpretacji dramatu Ibsena, krok w stronę odczarowania i ukazania Peera jako everymana, człowieka poszukującego własnej tożsamości i sensu istnienia. Być może, gdyby próba ta została przeprowadzona z innym zespołem aktorskim, w innym teatrze, można by uznać ją za udaną - o "Peer Gyncie" w reż. Ireneusza Janiszewskiego w Teatrze Polskim w Szczecinie pisze Dominika Lutobarska z Nowej Siły Krytycznej.

Przedpremierowe deklaracje brzmiały obiecująco: w lokalnej prasie można było przeczytać o "porażającej aktualności" dramatu Ibsena, Peer Gyncie jako współczesnym everymanie, a na stronach internetowych szczecińskiego Teatru Polskiego o tym, że dramat Ibsena można odczytać jako metaforę kondycji Europy Zachodniej, która jest Europą Indywidualnych Jednostek szukających Wolności w swoim Indywidualizmie. Jakkolwiek enigmatycznie by to nie brzmiało, koncept uwspółcześnionej realizacji Peer Gynta autorstwa Ireneusza Janiszewskiego wydawał się interesujący. Twórcy spektaklu postawili na współczesność i nowoczesność: w programie do przedstawienia obok sążnistego tekstu samego reżysera, fragmenty z Etyki ponowoczesnej Zygmunta Baumana; kolejne sceny gęsto uzupełnia i puentuje efektowna i sugestywna muzyka Clinta Mansell'a z filmu Darrena Aronofsky'ego Requiem dla snu; współczesne kostiumy, rekwizyty, scenografia. Żadnych troli, elfów, ani innych ślad�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Dominika Lutobarska

Data:

17.09.2007

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe