- Mnie absolutnie nie chodzi o to, żeby się w negatywnych emocjach taplać. Oczywiście są artyści, w tym muzycy, którzy wręcz perwersyjnie taplają się w smutku, depresji, afiszują się z robieniem sobie krzywdy - to jest niezdrowe - mówi Olga Mysłowska, wokalistka, kompozytorka, performerka, tłumaczka.
Agnieszka Drotkiewicz: Uczyłaś się śpiewu operowego w szkole muzycznej i na kursach mistrzowskich, a obecnie prawie zupełnie przestałaś zajmować się muzyką klasyczną i operą na rzecz pisania piosenek, śpiewania w zespołach oraz występów w teatrze. Powiedz, dlaczego - włożywszy tyle pracy w edukację - śpiewaczka operowa przestaje śpiewać w operze? Olga Mysłowska: Przede wszystkim chodzi o to, że śpiewak operowy dostaje do zaśpiewania wielkie, monumentalne dzieła, ale pozostaje tylko przekaźnikiem cudzej myśli muzycznej. Oczywiście może to być bardzo piękne i bardzo wzniosłe - jeżeli śpiewa się Bacha albo Mozarta, to przecież piękniejszej muzyki nie ma i raczej nie będzie. Ta muzyka jest wspaniała, dotyka absolutu. Tylko że mnie ten absolut przestał wystarczać. Kiedy zaczynasz pisać własne rzeczy, tworzysz własną, osobistą, artystyczną wypowiedź: to jest moje, staję na scenie jako ja, śpiewam swoje własne melodie, ze swoimi własnym