Złośliwcy powiadają, że wywołać skandal w teatrze też trzeba umieć. Nikt więc, jak dotąd, nie nazwał wyczynu Jana Nowickiego w "Płatonowie" skandalem. I chyba słusznie. Premierowa widownia bez większego wrażenia obejrzała gołą sempiternę popularnego aktora, gdy ten, grając rolę tytułową, znudzony zalotami młodej właścicielki ziemskiej, wdowy po generale (Anna Dymna), zdjął spodnie i wypiął nań swój zadek. Dosadny "środek wyrazu" zastosowany przez Nowickiego - to najwyraźniej ostentacyjne zwrócenie uwagi widzom, że Płatonow jest błaznem i kabotynem. A liczne - pozorowane, oczywiście - akty kopulacyjne, wywołujące raczej śmiech i zażenowanie widowni niż zgorszenie - miały pewnie unaocznić jego upadek moralny i degenerację środowiska, w którym rzecz się rozgrywa. Dziecinne to i ogromnie naiwne! Podejrzewam, że niefortunnie debiutujący w teatrze reżyser filmowy, Filip Bajon, miał spore kłopoty podczas lek
Tytuł oryginalny
Pupa
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 2231