O III Genius Loci Festivalu w Krakowie pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Tegoroczny łaźniowy festiwal Genius Loci zapowiadał się buntowniczym hasłem: "Teatr wali pięścią w stół! Dajcie się porwać do łaźniowego pogo!". Różnie z tym było Na początek - rzeczywiście pogo i punk. Premierowy spektakl Łaźni w reżyserii Łukasza Czuja "Siekiera! Tańce polskie w tonacji punk". Miał to być "koncert performatywny" - koncert był w porządku, z performatywnością znacznie gorzej. Tomasz Mars z zespołem śpiewali i grali głośno, ponuro i z energią, punkowe utwory z lat 80. i 90. brzmiały jak trzeba. I to by wystarczyło, bo nieskładne sceniczne akcje i równie nieskładne projekcje tylko przeszkadzały. Z deklarowanego "zajrzenia w ciemne zakamarki polskiej duszy" pozostało kilka muzycznych faszystowskich demonstracji narodowej siły, było też o wolności, buncie i innych składnikach punkowego ducha. "Janosik. Naprawdę prawdziwa historia" nie miała ochoty walić pięścią w stół - spektakl Łukasza Kosa z warszawskiego Teatru