Nazywam się Isabelle" tętni jakimś nie nazwanym, podskórnym rytmem. To spektakl o kontakcie rodziców z dzieckiem. O każdym z nas - o jednych bardziej, o innych mniej. Huguette i Leonce (Małgorzata Andrzejak i Zygmunt Bielawski), małżonkowie w średnim wieku, od lat mieszkają samotnie w wielkim mieszkaniu. Ona jest typową gospodynią domową o nim wiadomo tyle, że jest kolekcjonerem motyli. Kiedyś mieli córkę, Isabelle, jednak któregoś dnia szesnastoletnie dziewczę nie powróciło do domu. I oto innego dnia kilka lat później w ich mieszkaniu zjawia się akwizytorka wydawnictw encyklopedycznych Irene (Ewa Szumska), do złudzenia przypominająca ich dziecko. Małżonkowie podejmują grę, mającą na celu zdemaskowanie dziewczyny, pragną, by przyznała wreszcie, że po latach powróciła do rodzinnego domu... Pasjonująca fabuła sztuki Sussfelda (dalszego ciągu nie zdradzam, by nie psuć przyjemności widzom, którzy jeszcze spektaklu nie widziel
Tytuł oryginalny
Puls toksyn
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wielkopolska nr 108