"Romeo i Julia" Charlesa Gounoda w reż. Michała Znanieckiego w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Michał Bajer w Ruchu Muzycznym.
Szczeciński spektakl odwracał bieg szekspirowskiej historii: otwarła go katastrofa, a potem wszystko rozeszło się po kościach Niedostrzegane od lat przez polskie teatry dzieła Francuzów - poza "Carmen" czy "Faustem" - powoli wracają na nasze sceny. Ubiegły sezon przyniósł "Samsona i Dalilę" w Łodzi oraz "Thais" w Gdańsku. W obecnym szykowany jest "Wertherw" Operze Narodowej. Największym zainteresowaniem cieszy się wszakże szekspirowska tragedia "Romea i Julii" w muzycznym ujęciu Charlesa Gounoda. Po inscenizacji w Operze Śląskiej jest premiera w szczecińskiej Operze na Zamku. Od pierwszego - wagnerowskiego z ducha - akordu, orkiestra Opery na Zamku pod dyrekcją Francka Chastrusse Colombiego beztrosko rozminęła się z muzą równowagi brzmienia. Grę smyczków oraz drzewa skutecznie zagłuszały dziarskie dudnienia i trąbienia. Wyrafinowane fugato z uwertury, wykonane na nieproporcjonalnie niskim poziomie dynamicznym, straciło pazur. W stosunku do dzie