Spektakl litewskiego reżysera Oskarasa {#os#23740}Koršunovasa{/#} nie jest sukcesem na miarę jego poprzednich dokonań, choćby "Mistrza i Małgorzaty" Do prozy Brunona {#au#814}Schulza{/#} ludzie teatru lgną jak muchy do miodu. Są w niej gotowe projekty scenografii, partytura muzyczno-dźwiękowa, świetnie nakreślone sylwetki bohaterów i hipnotyczny nastrój. Szczególną siłę przyciągania ma "Sanatorium Pod Klepsydrą", opowieść o Józefie N., który odwiedza w dziwnym sanatorium swego na wpół umarłego ojca Jakuba. Rzeczywistość na granicy życia i śmierci, jawy i snu fascynowała twórców, którzy wystawiali już to pojedyncze opowiadania, już to całość. Niestety, żadna polska teatralna adaptacja Schulza nie stała się konkurencją dla filmu Jerzego Hasa z roku 1973. Proza Schulza może się okazać pułapką. Weźmy pierwsze z brzegu zdanie z opowiadania "Wiosna" z tomu "Sanatorium Pod Klepsydrą": "Horyzont chmurnieje raptownie jak przed wiosenną burzą
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 42