"Makbet" w reż. Leszka Mądzika w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Jarosław Cymerman w Teatrze.
"Chciałbym zderzyć świat obrazu ze słowem, z aktorem" - miał powiedzieć Leszek Mądzik tuż przed rozpoczęciem pracy nad "Makbetem". I rzeczywiście spektakl ten można oglądać jako efekt takiego zderzenia. Słowa Shakespeare'a w pokrytym szacowną patyną tłumaczeniu Józefa Paszkowskiego, skrępowane plastyczną formą, z jednej strony pozostają deklamowanym komentarzem do gry kształtów, świateł i cieni, z drugiej jednak umożliwiają wprowadzenie w przestrzeń teatru Mądzika aktora na zupełnie innych prawach, niż to miało miejsce w jego wcześniejszych realizacjach. To nie jedyne zderzenie w tym spektaklu. Chcąc nie chcąc dochodzi w nim bowiem do konfrontacji różnych teatrów - plastycznego i dramatycznego, a także tradycyjnego z tym wywodzącym się z alternatywy. Przedstawienie zaczyna się tuż za drzwiami teatru, prosto z ulicy widz trafia do ciemnego korytarza, w którym zamknięte w klatkach wiedźmy zapowiadają przyszłe losy Makbeta. Po przejści