"Pułapka" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Patrycja Pustkowiak w Dzienniku.
"Pułapkę" Różewicza w krakowskim Teatrze Słowackiego śledzimy tak, jakby to były nowe przygody bohaterów serialu "M jak Miłość". Warto zacząć od końca, czyli od tego, co w "Pułapce" Krzysztofa Babickiego jest najciekawsze. Ostatnia scena, a raczej obrazek: mały Franz zastyga przed rozżarzonym piecem. Wraz z nim po raz pierwszy podczas przedstawienia zastyga nasza uwaga. Ten epizod zawiera w sobie całą treść sztuki Tadeusza Różewicza - grozę pieców obozowych, przeczucie rychlej zagłady, samotność i odrębność twórcy, a także tajemnicę spowijającą samego Franza Kafkę, czytającego z tych płomieni swoje przeznaczenie, przekleństwo własnej nadświadomości. Szkoda, że poza tym obrazkiem i mocnymi scenami zwiastującymi Holocaust nie ma w "Pułapce" pułapek, w które mógłby wpaść widz. Przedstawienie Babickiego realizuje wszystkie punkty sztuki Różewicza, osnutej wokół biografii wielkiego pisarza, a według reżysera ma nawet ambicje gł