Repertuary teatrów na Śląsku można porównać z wielką choinką obwieszoną świecidełkami. A pod choinką oprócz prezentów, które nas cieszą, znajdujemy także "pudła", które po obejrzeniu najchętniej wymienilibyśmy na coś innego. Ostatnio normą stało się ocenianie poziomu artystycznego Teatrów podług ilości premier. Czy jednak nie chodzi o to, by otrzymywać mniej spektakli, ale za to lepszych? - pyta Aleksandra Skiba w artpapierze.
Co sprytniejsze Teatry - świadome słabości swoich przedstawień, stawiają na występy gościnne. Czasem próbuje się w ten sposób ożywić repertuar. Ta praktyka z powodzeniem stosowana jest w Teatrze Śląskim w Katowicach (i tu oklaski na stojąco należą się dyrektorowi artystycznemu - Tadeuszowi Bradeckiemu, który uruchomił swoje "kontakty"). Teatr nareszcie pokazał inne, "skórzane" oblicze. Oczywiście, proszę nie doszukiwać się w tym żadnego sadyzmu. Mam na myśli raczej wystawę masek komedii dell'arte w foyer Teatru, która cieszyła się sporym zainteresowaniem. Na Dużej Scenie mogliśmy także zobaczyć świetny spektakl "Arlekin/Don Giovanni" Teatru Pantakin z Wenecji. Dobre spektakle bronią się same. I teraz dopiero zacznie się sadyzm. Co do najgorszych przedstawień - jest ich niestety zbyt wiele, żeby wszystkie omawiać. Powiem tylko, że ten najgorszy z najgorszych zaczyna się na "E" i kończy na "U". Repertuary Teatrów na Śląsku w minionym ro