Nie ma Stumilowego Lasu. Spoza zwałów pudełek i skrzynek, na obskurnym podwórku, pojawia się jakiś obszarpaniec i zaczyna grzebać w pojemniku na śmieci. Kto by się domyślił, że to właśnie Kubuś Puchatek?
Inscenizacja i adaptacja słynnej książki Alana Aleksandra Milne'a jest bardziej niż umowna. Tylko znając tekst książeczki z dzieciństwa (a kto go nie zna?) możemy dowiadywać się, że oto pojawia się Kłapouchy, Tygrys, Sowa Przemądrzała, Mama Kangurzyca z Maleństwem... Ale to te same słowa, które tak dobrze zapamiętaliśmy z dzieciństwa. Praca studyjna grupy aktorów pod kierunkiem PIOTRA SZCZERSKIEGO (pierwsza wersja "Puchatka" jego autorstwa powstała dwa lata temu w Teatrze 38 w Krakowie) - to rzecz dla obdarzonych nieprzeciętną wrażliwością dzieci i dorosłych, którzy do tej pory poważnie traktują literaturę dziecięcą. Dzięki takiej, a nie innej konwencji (zwykłe współczesne kostiumy) mamy mnóstwo zabawy i powodów do prawdziwej zadumy. Autor adaptacji twierdzi: "Ten spektakl dedykujemy dorosłym. Świadomie i z premedytacją. Ale to spektakl o nas - DUŻYCH - którzy chwilami potajemnie tęsknimy za niedojrzałością,