Wychodzą!? A niech wychodzą! To dobry znak. Nie przypominam sobie ani jednej tandetnej i nijakiej premiery głównego nurtu, z której widzowie zdecydowaliby się wyjść w trakcie - pisze Maciej Nowak w Krytyce Politycznej.
Wychodzą. Najpierw pojedynczo, nieśmiało. Z ostatniego rzędu ze skrajnych foteli. Właściwie już zajmując te miejsca, wiedzieli, że wyjdą. Potem podnoszą się ci z rzędu 11 i 9. Początkowo z brzegu, ale potem już ze środka. W końcu, zainspirowani przez pierwszych zbiegów, wychodzą już tyralierą, połówki lub całe rzędy. Fotele zamykają się z hałasem, słabo oświetlona podłoga grozi stopniami, a drzwi wejściowe trzaskają nieustająco. Wychodzą widzowie. Demonstrują. Dają wyraz swemu niezadowoleniu. Czują się zobowiązani do okazania swojej dezaprobaty. A gdy mijają w foyer czuwających w niepokoju twórców przedstawienia czy pracowników teatru, omijają ich martwym wzrokiem na zaciętej twarzy. Wychodzę, więc jestem! Dla każdego dyrektora teatru czy festiwalu to moment paniki. I ja taki przeżyłem nieraz. Przełomem była premiera "Beczki prochu" (na zdjęciu) w Teatrze Wybrzeże w reż. Grażyny Kani, młodej polskiej reżyserki, pracującej