Wokół tego przedstawienia krążyły legendy. Zapowiadana od wielu miesięcy kolejna premiera "Sceny 75" wywołała zrozumiałe zainteresowanie. Oczekiwano na wyjątkowe "zdarzenie teatralne". Tak, było pranie na premierowym przedstawieniu, kiedy grupa studentów włączyła się do akcji, wprowadzając nie lada zakłopotanie. Na kolejnej, "dziennikowej" premierze, nie było sensacji, nie było "zdarzenia", nie było tych efektów, których oczekiwali i aktorzy i reżyser. Gdzie leży przyczyna? Kto ponosi winę? Niemrawa publiczność? Nie wyrobieni teatralnie widzowie? Błąd leży chyba w koncepcji reżyserskiej. Po pierwsze okrojono tekst sztuki. Usunięto całe fragmenty wymyślań, jakie kierował autor pod adresem publiczności. Obawiano się, że niektóre epitety byłyby obraźliwe. Następnie kazano aktorom odczytywać teksty. Że niby to nie oni, ale autor, że oni tylko przekazują... Zabawa udałaby się tylko wówczas, kiedy i jedna i druga strona, to znaczy aktor
Tytuł oryginalny
Publiczność zwymyślana
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Wieczorny nr 70