Wojtek Klemm uwalnia "Norę" Ibsena z domu lalki, używając cielesności - pisze po premierze w Schauspielhaus w Grazu Colette M. Schmidt w portalu derStandard.at.
Graz - Laleczka Nora od pierwszej minuty swej obecności na scenie teatru Schauspielhaus w Grazu ma w sobie ukrytą agresję. Wydaje się, że zaraz pęknie nie istniejący kołnierz na pięknym czerwonym dekolcie, kiedy zdegustowana opisuje scenerię - swoje własne mieszczańskie domostwo: "miedzioryty na ścianach", syczy. A brzmi to jakby mówiła: "wszędzie wymiociny." Nie mamy do czynienia z czerpiącą radość ze swego służalczego trybu życia małżonką ze sztuki Ibsena, która dla swojego męża jest zabawką i symbolem statusu zamiast towarzyszką życia. Mamy tu od razu do czynienia z tą Norą, która w finale ucieknie ze swojego domu lalki, zastawionego prezentami wielkości człowieka (scenografia: Mascha Mazur). Szybkowar w gorsecie tekstu Imponujące, jak Evi Kehrstephan w swej pierwszej dużej roli w tym teatrze wciela się w tę kobietę: tekstowy gorset powstrzymuje jeszcze Norę, ale ciało jest już pod ciśnieniem jak szybkowar. Ma w głosie coś zjadliwe