W widowisko, w tę całą sprawę, wchodzi się z trudem i nie od razu. Całość trwa skąpą godzinę, początkowe sekwencje wszelako to szukanie teatru takiego, jakiego u {#os#1241}Grzegorzewskiego{/#} nie ma, niepotrzebne zgadywanie znaczeń. Potem dopiero narasta intensywność przekazu, powstaje pole doświadczeń już właściwie wspólne. Czas widowiska popycha ku postawie partnerskiej wobec toczącej się sprawy: o człowieku, przedmiotach, o innych ludziach - i o śmierci. Ruch wśród ludzi i przedmiotów - ku śmierci - to formuła dostatecznie pakowna, by każdy odnalazł w niej miejsce dla siebie, prawda? Godzina u Grzegorzewskiego już tytułem wskazuje na upływ czasu. Żywioł muzyczny, dźwiękowe narastanie widowiska, układające się od przypadkowych hałasów ludzkiego - z sobą - obcowania po nieprzypadkowy huk strzałów, po egzekucję, także podpowiada takie znaczenie czasu, jakie niesie z sobą doświadczenie osobniczej świadomości. Powolne ciemnie
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9