Na tę premierę czekano w Warszawie z wyjątkowym zainteresowaniem. I nic dziwnego. Zapowiadany występ dawno w teatrze nie oglądanego Wojciecha Pszoniaka wzbudzał zrozumiałe emocje, zaś Fredro w reżyserii Łapickiego pozwalał mieć nadzieję, że Teatr Polski wzbogaci repertuar o interesującą pozycję z naszej klasyki. Poza wszystkim złe pisanie bądź mówienie o tym teatrze obrzydło już chyba każdemu i dająca choćby nadzieję na dobry spektakl premiera rozbudza wiarę w przerwanie złej passy. Cóż jednak po nadziejach, skoro po podniesieniu kurtyny reżyser i aktorzy powoli, acz skutecznie je rozwiewali, by po finale pozostawić pewność, że lepsze czasy dla Polskiego jeszcze nie nadeszły. Grzechem głównym "Dożywocia" jest takie poprowadzenie aktorów i ustawienie sytuacji, że odczuciem dominującym staje się... nuda. W po bożemu wymyślonej, brązoworudobeżowej scenografii Łucji Kossakowskiej toczy się pozbawiona jakiegokolwiek psychologicznego p
Tytuł oryginalny
Pszoniak gra Łatkę
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 47