- Chciałabym, żeby uśmiechnęły się na tym przedstawieniu nie tylko dzieci, ale i dorośli. Żeby wynieśli z niego umiejętność wybaczania psot i śmiania się z wad nie tylko cudzych, lecz także swoich. Spektakl jest kilkuwarstwowy - wysyłamy komunikaty do starszych widzów, ale mamy też wiele atrakcji dla najmłodszych - mówi ANNA SENIUK, która wyreżyserowała w Teatrze Narodowym w Warszawie "Pchłę Szachrajkę".
Z aktorką ANNĄ SENIUK rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna Jak czuje się pani w roli... debiutantki? - Bardzo się cieszę, że taka przygoda przydarzyła mi się jeszcze w życiu, i to w Teatrze Narodowym z tym właśnie spektaklem. Wyraźnie lubi pani "Pchłę Szachrajkę". - Mam z nią konszachty już od prawie czterdziestu lat. Zaczęto się od telewizyjnego spektaklu Macieja Wojtyszki w 1979 r., później już reżyserowałam "Pchłę...". Występowaliśmy i w Muzeum Literatury, i w Teatrze Powszechnym. Pchła została bohaterką bajki muzycznej, wystawionej w Studiu Lutosławskiego z orkiestrą radiową. Prawie sto osób brało wtedy udział w przedstawieniu. A ponieważ muzyka jest piękna i skrzy się humorem, bo jak się okazuje, muzyka może być również dowcipna, otrzymałam propozycję, by "Pchłę..." zrobić też na Scenie przy Wierzbowej. Czym ujęła panią mikra szelma z wiersza Brzechwy? - Tym, czego wszystkim nam brakuje na co dzień, czyli poczuciem humoru. Ch