„Casting” wg scen. Emilii Florczak, Macieja Karbowskiego, Michała Kaszyńskiego, Kamila Książka, Heleny Rząsy, Igi Szubelak, Hanny Wojtóściszyn, Agnieszki Jakimiak i Mateusza Atmana w reż. Mateusza Atmana i Agnieszki Jakimiak, spektakl dyplomowy studentów IV roku kierunku aktorstwo (specjalność aktorstwo dramatyczne) Akademii Teatralnej w Warszawie w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Hanna Gęba z Nowej Siły Krytycznej.
Wszyscy oceniamy i jesteśmy oceniani – na rozmowie o pracę, pierwszej randce, czy podczas tworzenia listy gości. Czasem ocena dokonywana jest publicznie i niektórych profesji dotyczy o wiele częściej niż innych. Aktorzy, zwłaszcza młodzi, ciągle uczestniczą w castingach. Jury wydaje opinię o ich wyglądzie, ruchach, dykcji i wyrokuje, czy nadają się do roli, a czasem czy w ogóle powinni występować na scenie. Jeśli dobrze im pójdzie, czeka na nich nagroda – z wyższego stołka będą mogli oceniać innych.
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Akademii Teatralnej w Warszawie opowiada właśnie o paradoksalności tych procesów. Aktorzy (albo kandydaci na nich?) przedstawiają się, odpowiadając na pytania. Do kogo jesteś podobna? Kim będziesz jak dorośniesz? Dlaczego nadajesz się na modela? Wygląda to jak wywiady z Małymi Miss. Potem przesłuchiwani formują grupę i prezentują swój warsztat mimiczny. Tu nie ma miejsca na indywidualność, trzeba wtopić się w tłum, teraz nikt nie chce słuchać o twoim piesku, ani jak chcesz zbawić świat. Twarze poważnieją, gdy aktorzy słyszą nazwy teatrów Narodowego lub Nowego, a gdy wywołana zostaje Komedia lub Capitol, grupa wybucha śmiechem. Jest to zgrabny cytat wizualny z filmu „W trójkącie” (2022).
Jak na spektakl dyplomowy przystało, każdy musi się pokazać. Aktorzy wchodzą na scenę i zaczynają układ choreograficzny. Najpierw prezentują profile, a podczas robotycznego tańca do elektronicznej muzyki sylwetki. Cały czas walczą o uwagę widza – niekiedy ich ruchy nieco się różnią, by po chwili dopasować się do reszty, nie zepsuć synchronizacji. Przyglądanie się tym ruchom i ciałom jest okrutne, budzi dyskomfort. W końcu kim ja jestem, żeby ich oceniać? No cóż, wszyscy oceniamy i ja jako recenzentka też muszę. Może nie aż tak bezceremonialnie jak głosy z offu, które wywoływały kolejne osoby do przedstawienia monologu z „Hamleta” i każdy kwitowały suchym „odezwiemy się”.
Seria różnych interpretacji „Być albo nie być” była okazją, żeby każdy student pokazał to, co lubi – performance, teatr klasyczny, impresję feministyczną, polityczny manifest z graniem na bębnie. Każdy był też kręcony kamerą i jego zdjęcia wyświetlano na dużym ekranie, przyglądaliśmy się kandydatom na role także w zbliżeniu. Chociaż momentami zabawna, ta część była znacznie przedłużona. Uratowała mnie aktorka, która krzyknęła, że ma dość „Hamleta” i w życiu nie powie słynnego monologu. Już się bałam, że początkujących aktorów będę poznawać tylko przez te kilka linijek… Byłoby szkoda, bo prezentowali rzeczy ciekawsze niż pastisze Szekspirowskiego monologu.
Następną impresją był bowiem „casting wymienny”. Aktorzy kilkukrotnie wymieniali się miejscami z jury. Towarzyszyło temu wesołe podśpiewywanie „Być albo nie być, oto jest pytanie”. Fraza brzmiała jak denerwujący slogan reklamowy (nawet pisząc te słowa, nie mogę wyrzucić z głowy towarzyszącej jej melodyjki). Jury w każdej z tych sytuacji było nadto pobłażliwe i entuzjastyczne. Osobie, która zapomniała tekstu, pozwolili korzystać z telefonu, komuś innemu zadzwonić do mamy, żeby pochwalić się, że jest na przesłuchaniu. Czy była to satyra na współczesny teatr inkluzywny, czy może życzenie, żeby hegemonia reżysera-mistrza się skończyła, a castingi były kolektywne i przyjemniejsze? Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź, scenki pokazały zmienną dynamikę oceniania – nikt nie znajduje się tylko po jednej stronie.
Jedna z aktorek nie wytrzymała nawet tak „delikatnego” castingu. Nie chciała brać w nim udziału, wiedziała, że wszystko jest ustawione i najlepsze role dostają te same osoby (Dawid Ogrodnik). Ma dość ciągłych podróży i dłużącego się oczekiwania na wejście, a potem odpowiedź. Dziewczyna wybucha, a wszyscy aktorzy dosłownie upodobniają się w zachowaniach do małp. Poszukiwanie Hamleta zmienia się w odnajdywanie idealnego człekokształtnego. Aktorzy iskają się, huśtają na metalowych prętach, twarze tracą indywidualny wyraz. Ktoś opowiada o eksperymencie: gdyby małpy pisały na maszynach nieskończone kombinacje słów, w końcu doszłyby i do „Hamleta”. Patrzyliśmy się tak samo nieskrępowanie na wdzięczących się aktorów na początku spektaklu, jak teraz na małpy w zoo.
Aktorzy mieli okazję zaprezentować się w różnych odsłonach: debiutantów, jury, zwierząt. Każdy czuł się w tych wcieleniach swobodnie – zapewne dzięki temu, że zespół aktorski współtworzył scenariusz z reżyserami (Mateuszem Atmanem i Agnieszką Jakimiak). Dosłownie przyszłam oglądać casting absolwentów Akademii Teatralnej. Towarzyszące temu skrępowanie nie pozbawiło mnie jednak zmysłu krytycznego. Dramaturgicznie przestawienie dłużyło się, rozwiązania scen powtarzały się. Była to zapewne konieczność spełnienia wymogów spektaklu dyplomowego. Dlatego przymykam oko i wszystkim aktorom, których zobaczyłam życzę następnych projektów, a przede wszystkim tego, aby Dawid Ogrodnik już nigdy nie okradł was z ról!
***
„Casting”
scenariusz: zespół aktorski i reżyserski
reżyseria: Mateusz Atman, Agnieszka Jakimiak
Teatr Collegium Nobilium w Warszawie, premiera: 12 stycznia 2024
wykonawcy: Emilia Florczak, Helena Rząsa, Iga Szubelak, Hanna Wojtóściszyn, Maciej Karbowski, Michał Kaszyński, Kamil Książek
***
Hanna Gęba – studentka Artes Liberales i Sztuki Pisania na Uniwersytecie Warszawskim. Członkini Polskiego Towarzystwa Szekspirowskiego. Miłośniczka teatru (w szczególności musicali oraz adaptacji sztuk Stradfordczyka), literatury i krytyki feministycznej.