Wyobraź sobie... Takie motto wybrała sobie "pierwsza scena muzyczna w Krakowie". Słusznie. Teatr, tak dramatyczny jak i muzyczny, bez wyobraźni trudno oglądać i przeżywać. Trudno go bez niej też tworzyć. Dyrektor Variete od początku podkreślał, że ma wizję teatru w dawnym kinie. Liczę na to, że widz nie będzie musiał sobie muzycznej sceny Variete wyobrażać - otwartą próbę "Legalnej blondynki" w krakowskim Teatrze komentują Monika Jagiełło i Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.
Wyobraźnia musi połączyć twórców i tych, którzy nadają jej kształt fizyczny: akustyków, obsługę sceny czy specjalistów od oświetlenia. Wyobrażam sobie, że to trudne. Dlatego po próbie dla dziennikarzy należy spodziewać się zaprezentowania czegoś, co sprawi, że złośliwi, punktujący komentatorzy przycichną. Podczas próby przycichnąć musieli, bo nagłośnienie było niestety tak złe, że trudno było usłyszeć własne myśli - w przeciwieństwie do głosów aktorów, które nie dobiegały do dalszych rzędów widowni. Niedociągnięcia zauważyli też Janusz Szydłowski i Janusz Józefowicz. Reżyser pop-kiczowej "Legally Blonde" zaznaczał zresztą, że wszyscy pracują teraz na żywej materii, żeby zbudować "ludzką infrastrukturę", czyli zgrany zespół Variete. Ludzka rzecz w tym wszystkim błądzić, a na tydzień przed pierwszą premierą, inaugurującą działalność, stres i ciśnienie są zapewne miażdżące. Nic więc dziwnego, że tancerce zd