"Król Lear" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Elżbieta Konieczna w Miesiącu w Krakowie.
Język interesu, władzy i pieniędzy. Język braku miłości. Królestwa tkane z fałszywych faktów, relacje między ludźmi stygmatyzowane fałszem uczuć. Coś w tym jest z ogłupienia naszych czasów. Czyż nie z tego powodu na coraz krócej włączamy telewizory i coraz szybciej prześlizgujemy się przez nagłówki gazet? Trudno to nazwać premierą, bo "Król Lear" grany jest od wielu miesięcy. Po prostu 5 grudnia na niedzielny spektakl zostali zaproszeni ci widzowie, którzy zwyczajowo bywają na premierowych listach teatru STU. W prasie dotąd czytywało się jedynie wywiady z Learem - Mariuszem Saniternikiem, prezentował się w nich skromnie, jako aktor mocujący się nadludzko z rolą giganta. Przejeżdżając aleją Krasińskiego, lubiłam patrzyć na jego powiększoną, zaciekłą postać, krzyczącą z wielkiego telebimu rozpostartego na budynku teatru STU. Krzysztof Jasiński lubi się zaczajać ze swoimi przedstawieniami, dopracowywać, sprawdzać sceniczny efe