W świadomości dzisiejszych miłośników opery Umberto Giordano istnieje właściwie jako autor jednego tylko dzieła, Andrzeja Chenier. Kiedyś jednak było inaczej: u progu stulecia co najmniej cztery jeszcze spośród dziesięciu oper Giordana krążyły z powodzeniem po scenach świata, a mianowicie "Syberia", "Madame Sans-Gene", "Uczta szyderców" oraz najsłynniejsza z nich - "Fedora", z której mediolańską premierą zrosły się nazwiska legendarnych wykonawców: Gemmy Bellincioni i Enrica Carusa, a którą w 1910 roku oglądano także w Warszawie. Zapomniana później na wiele lat, ostatnimi czasy powraca ostatnio znowu do scenicznego życia - podobnie, jak się to nieco wcześniej stało nieoczekiwanie ze Stiffeliem Verdiego, który zresztą za życia swego twórcy w ogóle nie odnosił sukcesów i szybko znikł z repertuaru. Wystawiono ją już z sukcesami w kilku europejskich stolicach, jak też na znanym festiwalu w Bregenz; zechciał tedy sięgnąć po nią i warszawsk
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny, nr 9