Oskar Sadowski chce zrobić spektakl o lęku przed dorosłością. Łączy "Narkotyki" Witkacego z jego "Matką" i "Metafizyką dwugłowego cielęcia". Kiedy zaczęliśmy czytać "Narkotyki", to nam się robiło niedobrze, bo to jest język nie do łyknięcia - pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obcasy.
Mike, zaraz zwariuję, jesteśmy w szale prób i wszystko się w głowie kotłuje. Oskar chce zrobić spektakl o lęku przed dorosłością. Łączy "Narkotyki" Witkacego z jego "Matką" i "Metafizyką dwugłowego cielęcia". Kiedy zaczęliśmy czytać "Narkotyki", to nam się robiło niedobrze, bo to jest język nie do łyknięcia. Szukaliśmy dalej, poza literą dramatu. Zastanawialiśmy się nad naszymi lękami wynikającymi z poczucia schyłku, związaną z nim opresją i nadchodzącą rewolucją oraz odchodzącymi autorytetami. Poza tym jak dzisiaj grać Witkacego? Bo kiedy zobaczyliśmy nagranie z inscenizacji "Matki" Jerzego Jarockiego, to pospadaliśmy z krzeseł. Tak się dzisiaj nie da. Widzowie, oglądając coś podobnego, by chyba umarli. Szukamy cały czas formy odpowiedniej dla nas, dla pokazania niepokoju, który w sobie nosimy. Co z tematem narkotyków? No, wiesz, nie robimy przecież spektaklu uświadamiającego o szkodliwości używek, choć zastanawiamy się, jak