"Noc Helvera" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Wszystko jest niby w porządku - skomponowane wedle wzoru na umiar. Z tyłu sceny biały kredens, cymes stolarski - oczy lizać - ale dyskretny. Nie piękny zanadto, nie rzeźbiony przez Wita Stwosza, nie za duży - w sam raz dla tej lichej izby na piętrze nie wiadomo jakiej kamienicy w diabli wiedzą którym mieście Ziemi, ani kiedy. Petersburg, nim stał się Leningradem? Moskwa? Warszawa? Serbia i Chorwacja? Kijów? Domostwo z widokiem na czarne plecy między krzewami bawełny lub w lesie trzciny cukrowej? Brunatne Monachium? Berlin? 200 lat temu? 150? 90? Tylko kilkanaście? W sumie zawsze i wszędzie? Na przykład - teraz, tu? Niech będzie to ostatnie. Dyskretny kredens między miednicą bez właściwości na żelaznym stojaku a niczym pośród innych łóżek świata całego nie wyróżniającym się wyrem Helvera (Michał Kościuk), biedaka odklejonego od rzeczywistości, lecz ani nie za dużo, ani nie za mało, w sam raz, by znał ołowianą naturę żołnierzyków i zara