Porozrzucane na podłodze litery wyznaczają przystanki w podróży Antoni Baehr. Podążamy za nią z jednej części sali do drugiej, z mieszanką niepokoju i rozbawienia, każdorazowo pozwalając się zaskakiwać - o performansie niemieckiej artystki "Abecedarium Bestiarium. Portrety pokrewieństwa w zwierzęcych metaforach" pisze Agnieszka Dul w portalu kultura.poznan.pl.
Początek jest spokojny - Antonia nakreśla historię i zdradza strukturę performancu "Abecedarium Bestiarium. Portrety pokrewieństwa w zwierzęcych metaforach". Poprosiła kilkunastu znajomych twórców, by każdy przygotował dla niej partyturę działania poświęconego gatunkowi, który wyginął w ciągu ostatnich kilku stuleci, a z którym artysta czuje nić pokrewieństwa. Część wyborów podyktowana była zbieżnością nazwy zwierzęcia i imienia autorów, inne bazowały na odwołaniu do wspomnień, reszta pozostała nieprzenikniona, może przypadkowa. Prawdziwa przygoda zaczyna się wraz z etiudami. Przeskakujemy z jednej historii w drugą, mieszają się estetyki. Naśladowanie ptaka dodo, z machaniem rękami niczym skrzydłami i charczeniem, wywołuje uśmiechy, ale kryje się za nimi niepewność, jak reagować na opukiwanie dłonią arbuza. Antonia w skórzanej kurtce przygotowuje się do show, wyciągając na wierzch fałdę brzucha i stylizując się na gwiazdora