"Zacząłem bywać w kawiarniach literackich Warszawy, ale bynajmniej nie w najlepszym towarzystwie - pisał o swoim międzywojniu Gombrowicz. - Sprawiłem sobie własny stolik, niesamowity, z udziałem aspirantów i pretendentów, na pół jedynie urodzonych w sztuce, prowincjonalnych grafomanów, rozwichrzonych myślicieli, młodych poetów zgłodniałych, niewymytych marzycieli - wszystko okraszone kilkoma rzeczywistymi talentami - i w tym to gronie ja z niezmordowaną wytrwałością, z żelazną, godną podziwu konsekwencją mówiłem, mówiłem i mówiłem co wieczór, co noc, głupstwa, głupstwa, głupstwa..., które jednak nie były głupstwami, bo jednali były gdzieś jakoś moimi prawdami." Dziś Gombrowicz ma już nie tylko stolik, ale i cały salon w Warszawie. Pojawiają się tam teraz nie tylko "aspiranci i pretendenci", ale i ci, co zwani są "wszystkimi". "Wszyscy" chodzą do Piwnicy Warskiej na Historię. W sympatycznym, stylizowanym cyganeryjnie wnętrzu goście roz
Tytuł oryginalny
Przyjęcie u Gombrowicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4