Widz sam staje się turystą. Biuro podróży Pałyga & Ratajczak wywiązało się dobrze ze swojej roli, ale nie zaserwowało nam przygody życia. Robimy zdjęcie. Wsuwamy do jednego z albumów i odstawiamy na półkę - o "Turystach" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Borough of Islington z Nowej Siły Krytycznej.
III RP świętuje w tym roku dwudzieste urodziny. Zaczyna się czas rozliczeń i podsumowań. W mediach pełno artykułów, audycji i programów na ten temat. Zawiedzeni mówią o swoich bolączkach, apologeci suwerennej Polski o jej sukcesach, nawet obojętni czasem coś szepną. Wszystkie dysputy krążą gdzieś wokół terminów, które dla przeciętnego Kowalskiego niewiele znaczą. Tak samo zresztą jak "iluśtam" procentowy wzrost PKB, wysokość stopy referencyjnej, czy dziura w budżecie Ministerstwa Obrony. Po dwudziestu latach intelektualiści na śniadanie trawią pojęcie antysystemowości, po obiedzie na czynniki pierwsze rozkładają liberalną demokrację, a wieczorami dociekają czy wojna na górze mogła być mniej krwawa. Artur Pałyga w "Turystach" odcina się od fundamentalnego sporu, od trwającej od 20 lat dyskusji o biało-czerwonych uniwersaliach. Z salonów przenosimy się na ulice. Zamiast rozważań inteligentów udajemy się w podróż z trzema wiekowymi Po